![]() |
Pełna wersja |
Dr Włodzimierz Kindraczuk (ze zbiorów Archiwum Cyfrowego Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego w Przemyślu)
Od tysięcy lat ludzie spożywają zsiadłe mleko, a poczciwym jogurtem zajadano się na przykład w Turcji. Nie wiedziano jednak, że w procesie fermentacji mleka powstają tzw. laktobakterie i jaki zbawienny mają wpływ na organizm człowieka. Bakterie kwasu mlekowego zostały odkryte przez światowej sławy naukowca Ludwika Pasteura w 1854 roku. Badania nad nimi kontynuował ukraiński mikrobiolog Ilja Miecznikow, który podkreślał dobroczynne działanie laktobakterii na mikroflorę w jelitach człowieka. Za swoje badania Miecznikow otrzymał nagrodę Nobla. Owe dobroczynne bakterie maja wpływ na powstawanie znanego wszystkim jogurtu. Dowiódł tego pewien bułgarski student nazywając je - jako że znalazł je w bułgarskim jogurcie "laktobakteriami bułgarskimi".
Karpacka "Huślanka"
W 1912 roku podróżując po Bukowinie i Karpatach młody farmaceuta z Uniwersytetu Lwowskiego imieniem Najjaśniejszego Pana Cesarza Franciszka Józefa, doktor Włodzimierz Kindraczuk spotykał się z tamtejszymi góralami - Hucułami. Był to rusińsko-wołoski lud zamieszkujący ukraińską i rumuńską część Karpat Wschodnich. Owi Huculi byli autorami osobliwych zwyczajów i powiedzonek. Np. uważali, że nie bita baba "jest jak niewyklepana kosa". Ale też przygotowywali regionalne potrawy np. napój mleczny "huślankę" - z chudego mleka, które po ugotowaniu i schłodzeniu miało w beczkach odstać przez pewien czas, aż się zsiadło. Taki napój przechowywano w chłodnym miejscu w zapieczętowanych beczkach nawet przez kilka miesięcy.
Doktor Kindraczuk prowadził w laboratorium badania nad tym napojem i wykrył w nim bakterie które nazwał "lactobacillus carpathicus". Dowodził także, że "huślanka" ma więcej takich bakterii niż na przykład jogurty. Swoje badania opublikował w austriackim czasopiśmie branżowym. O "huślance" zrobiło się głośno w krajach c.k. monarchii, a nawet w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Gdy wybuchła I wojna światowa w 1914 roku doktor Kindraczuk zmuszony był przenieść się z Uniwersytetu księcia Christiana-Albrechta w Kilonii na powrót do Lwowa. Stąd przyjechał do Łańcuta.
Tradycje aptekarskie w tym mieście sięgały szesnastego stulecia kiedy to w jednej z ksiąg miejskich wspominano o "Laurentiusie - alchemiku". W XIX stuleciu z Łańcutem związany był jeden z aptekarzy o węgierskich korzeniach, Jan Ludwik Zeh. W aktach Uniwersytetu Wiedeńskiego zachowała się jedynie wzmianka iż "Jan Zeh (syn) urodził się w Łańcucie (w Galicji) i jego ojciec był właśnie aptekarzem." Po 1849 roku wymienia się Antoniego Swobodę; wspomnijmy, iż on przyjął w 1836 roku na praktykę Ignacego Łukasiewicza, późniejszego wynalazcę lampy naftowej. Ta pierwsza apteka znajdowała się w drewnianej chałupie krytej gontem, przy ul. Wałowej; dzisiaj już nie istnieje. Jan Zeh doświadczył w późniejszym czasie osobistego nieszczęścia, gdyż przy jego sklepie w którym sprzedawano naftę we Lwowie, uszkodzona beczka z rozlaną naftą spowodowała pożar w którym spłonęły jego żona 21-letnia Dorota z Obłoczyńskich i jej siostra Hermina... Następnie jednym z aptekarzy był Marcin Szulc de Szulcer, powstaniec styczniowy i zesłaniec na Sybir oraz burmistrz miasteczka.
Aptekarz-filantrop
W łańcuckiej aptece w roku 1915 nasz bohater rozpoczął pracę. W miasteczku doktor Kindraczuk poznał swoja przyszłą żonę - Marię Antoninę Kubaty z Krakowa, technika farmacji. W 1918 roku wziął z nią ślub w tutejszym kościele farnym. Maria była córką polskiego urzędnika, Kindnarczuk miał natomiast mieszane korzenie etniczne: matka była Polką, ojciec zaś Ukraińcem, greko-katolikiem. Babka miała wyznanie luterańskie gdyż pochodziła z rodziny niemieckich rzemieślników osiadłych we Lwowie jeszcze w osiemnastym stuleciu, stąd nasz bohater biegle posługiwał się językami: polskim, niemieckim i ukraińskim. Małżeństwo dochowało się trójki dzieci, późniejszych uczniów tutejszego Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza. W latach dwudziestych ubiegłego stulecia Kindraczuk został właścicielem "Apteki pod Matką Boską" mieszczącej się w kamienicy przy ul. Rzeźniczej, wzniesionej w 1910 roku (gdzie po wojnie mieściła się restauracja).
Łańcucki aptekarz zaangażował się w szereg społecznych i charytatywnych akcji. Przedwojenne "Sprawozdania Dyrekcji Państwowego gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Łańcucie" wspominają iż Dyrekcja " składa serdeczne “Bóg zapłać" Panu Drowi Kindraczukowi za wydawanie lekarstw ubogim uczniom po cenie zniżonej lub ulgowej" Aptekarz z Łańcuta zaangażowany był w ufundowanie zmarłym na "hiszpankę" żołnierzom ukraińskim z obozu internowania w Łańcucie obelisku pamięci. Pomnik ten, nieistniejący już po II wojnie światowej został odbudowany w 2012 roku. Ale poza tym łańcucki aptekarz był mecenasem kultury i sztuki - jeśli chodzi o zabytki wspierał np. budowę cerkwi greko-katolickiej we wsi Tarnawka.
Warto wspomnieć, że po zakończeniu I wojny światowej, w latach 1919-1921 przy ulicy Armii Krajowej (w rejonie tzw. Osiedla wojskowego) w poaustriackim obozie jenieckim mieścił się obóz internowania dla jeńców - żołnierzy Ukraińskiej Halickiej Armii i Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. W obozie przez pewien czas działał nawet uniwersytet ukraiński. Marszałek Józef Piłsudski zalecał zresztą odpowiedzialnym osobom, aby "obozy miały być ich (Ukraińców) schronieniem i domem". Niestety, warunki panujące w takich obozach dalekie były od ideału: smutna karta historii łańcuckiego obozu to np. plaga chorób - m.in. tyfus i "hiszpanka" kończące się zgonem. Chorymi żołnierzami opiekował się m.in. doktor Kindraczuk.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, we wrześniu 1939 roku nakazano doktorowi przenieść aptekę parę kamienic dalej na róg ulicy Rzeźniczej - warto dodać, że ta kolejna apteka funkcjonuje w tym miejscu do dzisiaj. Podczas tych przenosin zaginęło oryginalne wyposażenie apteki, zniknęła znajdująca się we wnęce figurka Matki Bożej. W 1944 roku aptekarz z żoną musieli uciekać z miasta gdyż padli ofiarą przemocy "nieznanych sprawców". Dotarli do Austrii gdzie studiowały dzieci Kindraczuków. W 1969 roku bohater tej opowieści zmarł w Kanadzie...
Józek12 | 0
Prawdziwe oblicze Włodzimierza Kindraczuka ksiązka Mój Łańcut autor Zbigniew Pelc str 236-237
|